Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/880

Ta strona została przepisana.

— Mylisz się markizie, odrzekł Nicolino wstrząsając swoją piękną i szlachetną głową, ja nie skarżę się nigdy, poprzestaję na pogardzie.
— Donato! Donato! krzyknął prokurator, bierz obwinionego.
Krata obróciła się na zawiasach tworząc komunikację izby indagacyjnej z salą tortur, i Donato zbliżył się do więźnia.
— Czy jesteś przewodnikiem? zapytał młodzieniec.
— Jestem katem, odrzekł mistrz Donato.
— Markizie Vanni, powiedział Nicolino blednąc cokolwiek, ale z uśmiechem na ustach, bez żadnej innej oznaki wzruszenia, przedstaw mnie temu panu; podług praw etykiety angielskiej nie miałby prawa przemawiania do mnie, ani mnie dotykania, gdybym mu nie był przedstawionym, a pan wiesz, od czasu przybycia na dwór ambasadorowej angielskiej, żyjemy pod prawami angielskiemi.
— Na tortury! na tortury! ryknął Vanni.
— Markizie, rzekł Nicolino, zdaje mi się że skutkiem pospiechu pozbawiasz się jednej wielkiej przyjemności.
— Jakiej? zapytał Vanni oddychając z trudnością.
— Objaśnienia mi osobiście użytku każdej z tych dowcipnie przyrządzonych maszyn; kto wie czy samo objaśnienie nie wystarczyłoby na zwyciężenie, jak nazywasz, mego uporu.
— Masz słuszność, chociaż to jest dla ciebie środek opóźnienia godziny której się lękasz.
— Czy pan wolisz natychmiast? powiedział Nico-