becnie Fra Diavola i rabuje razem z nim, jakby się tem tylko cale swoje życie zajmowała.
— I takich to ludzi masz zamiar użyć? zapytał król.
— N. Panie, za pośrednictwem seminarzystów nie robi się rewolucji.
— Opat ma słuszność, N. Panie, rzekł Ruffo.
— Mniejsza o to. I spodziewasz się powodzenia za pomocą takich środków?
— Ręczę za nie.
— I podburzysz Abruzzy i Terra del Labore?
— Począwszy od dzieci, kończąc na starcach. Ja znam wszystkich i mnie wszyscy znają.
— Zdajesz się być bardzo pewnym swego, kochany opacie, rzekł kardynał.
— Tak pewnym, że upoważniam Waszę Eminencję do rozstrzelania mnie, jeżeli się ta sprawa nie powiedzie.
— Więc zamierzasz zrobić z swego przyjaciela Gaetano Mammone i z swego penitenta Fra Diavola, dwóch swoich poruczników?
— Zamierzam zrobić ich dwoma takimi kapitanami jak ja jestem; nie są oni mniej warci odemnie, ani ja od nich. Niech król raczy tylko podpisać dla nich i dla mnie dyplomy, aby dowieść wieśniakom że działamy w jego imieniu, resztę zaś ją biorę na siebie.
— Eh! eh! powiedział król, nie jestem zbyt skrupulatnym; ale zrobić twoimi kapitanami dwóch takich zuchów, to potrzebuje namysłu. Zostaw mi dziesięć minut czasu.
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/892
Ta strona została przepisana.