Tryestu bierze pocztę do Wiednia. Jeżeli wiatr będzie pomyślny, oszczędza dwa dni drogi i dwadzieścia cztery godzin utrudzenia i tą samą drogą powraca.
— Jesteś człowiekiem pomysłowym kochany kardynale, dla ciebie niema niepodobieństwa.
— W. K. Mość zgadza się na to wszystko?
— Musiałbym być bardzo wymagającym, gdybym się nie zgadzał.
— A więc N. Panie, zajmijmy się czem innem; W. K. Mości wiadomo, że teraz każda minuta stanowi godzinę, godzina dzień, a dzień rok cały.
— Zajmiemy się opatem Pronio, nieprawdaż? zapytał król.
— Właśnie, N. Panie.
— Czy sądzisz że już przeczytał swój brewiarz? zapytał król śmiejąc się.
— Jeżeli go nie przeczytał dzisiaj, to przeczyta jutro, odrzekł Ruffo, nie jest on z rodzaju ludzi wątpiących o swojem zbawieniu dla takiej drobnostki.
Ruffo zadzwonił. Służący stanął we drzwiach.
— Powiedz opatowi Pronio że go oczekujemy, rzekł król.
Pronio nie dał na siebie czekać.
Król i kardynał zauważali że czytanie świętej księgi nie zmnieniło swobodnych ruchów jakie poprzednio w nim zauważyli. Wszedł, stanął na progu, ukłonił się z szacunkiem królowi, następnie kardynałowi.