Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/907

Ta strona została przepisana.

— N. Panie, błagam W. K. Mość.
— Dobrze, powiedział król. Na Corradino?
— Nie, na dom Andrzeja Backer i spółki; to będzie pewniejsze a przedewszystkiem szybsze.
Król usiadł, przygotował i podpisał assygnacją.
— Oto kopia proklamacji J. K. Mości, powiedział Pronio, podając ją kardynałowi.
— Teraz my z sobą pomówimy, rzekł Ruffo. Widzisz pan jaką ufność król pokłada w tobie. Oto assygnacja na 10,000 dukatów; pójdziesz do drukarni i każesz zrobić tyle tysięcy egzemplarzy, ile ich będzie można odbić w 24 godzinach; pierwsze 10,000 egzemplarzy będą rozlepione dziś jeszcze w Neapolu przed przybyciem króla, jeżeli to być może. Teraz jest południe, potrzebujesz półtorej godziny aby dostać się do Neapolu; to wszystko może być uskutecznione około czwartej godziny. Zabierz dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści tysięcy proklamacji i niech koniecznie przed jutrzejszem wieczorem będzie dziesięć tysięcy rozdanych.
— A z resztą pieniędzmi cóż zrobię, J. O. Panie?
— Kupisz broń, kule i proch.
Pronio przepełniony radością chciał wybiedz z pokoju.
— Jakto, powiedział Ruffo, nie widzisz kapitanie!...
— Co takiego, J. O. Panie?
— Król podaje ci swą rękę do ucałowania.
— ON. Panie! wykrzyknął Pronio, całując rękę królewską, w dniu w którym dam się zabić dla W. K. Mości, jeszcze pozostanę Jego dłużnikiem.