Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/968

Ta strona została przepisana.

z San Nicandro, co się stało to się stało, nie mówmy o tem więcej.
— A więc, nalegał Caracciolo, wracając do nieodstępującej go myśli, unoszę z sobą nadzieję że W. K. Mość wyrzekł się tej haniebnej ucieczki i że Neapol będzie broniony aż do ostateczności.
— Unosisz więcej niż nadzieję, unosisz pewność. Dzisiaj jest posiedzenie rady, objawię że moją wolą jest zostać w Neapolu. Bądź spokojny, wszystkie środki obrony o których mówiłeś, zachowałem w pamięci; co do Nelsona to trzeba mu ciskać w twarz Fontency, chcąc aby sobie przygryzał wargi, czy tak? To dobrze, będę pamiętał o wszystkiem.
— N. Panie, ostatnia łaska?
— Mów.
— Jeżeliby wbrew wszelkim oczekiwaniom W. K. Mość odjeżdżał...
— Ależ mówię ci że nie jadę.
— Ale, N. Panie, gdyby jakimkolwiek wypadkiem, z jakiejkolwiek niespodziewanej przyczyny W. K. Mość wyjeżdżał, spodziewam się że nie zechce zrobić wstydu marynarce neapolitańskiej wyjeżdżając na statku angielskim.
— O! co do tego możesz być spokojnym. Gdybym był doprowadzonym do tej ostateczności, ha! nie ręczę ci za królowę, królowa zrobi jak zechce; ale ja daję ci słowo honoru, wyjadę na twoim statku, na twojej Minerwie. Jesteś więc uprzedzonym, zmień kucharza jeżeli nie umie gotować i zrób zapas makaronu i parmezanu, jeżeli go masz niewiele na pokładzie. Do widzenia. Fontency, wszak prawda?