Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/998

Ta strona została przepisana.

— Szukaj Pacheco, szukaj, potrzeba nam dziś odnaleść to przejście.
— Cóż robić, nie jest się już młodym, rzekł Pacheco, w 82 latach pamięć nas opuszcza. Czy wolno mi zapytać moich synów?
— Czem są twoi synowie? zapytała królowa.
— Starszy liczący pięćdziesiąt lat wieku, objął po mnie miejsce piwniczego, drugi, czterdziesto ośmioletni jest ślusarzem.
— Ślusarzem mówisz?
— Tak, na usługi W. K. Mości,, jeżeli może jej być w czem przydatnym.
— Ślusarzem! W. K. Mość pojmuje, rzekł Ryszard. Aby otworzyć drzwi, potrzeba będzie ślusarza.
— Dobrze, powiedziała królowa. Idź pomów z swymi synami, ale tylko z nimi, a nie z kobietami.
— Niech Bóg będzie z W. K. Mośeią, powiedział starzec kłaniając się i wychodząc.
— Idź za tym człowiekiem, panie Dick, rzekła królowa, i powracaj jak najspieszniej udzielić mi wiadomości o skutku narady.
Dick skłonił się i wyszedł za Pachecą.
W kwadrans powrócił.
— Przejście znalezione, powiedział i ślusarz oczekuje aby roztworzyć drzwi na rozkaz W. K. Mości.
— Generale, rzekła królowa, posiadasz w panu Ryszardzie nieoszacowanego człowieka i prawdopodobnie będę cię kiedyś prosić o niego.
— W tym dniu, odpowiedział Acton, moje i jego najdroższe życzenia zostaną spełnione. Tymczasem zaś, co W. K. Mość rozkaże?