Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/101

Ta strona została przepisana.

— Panie, rzecze do don Fryderyka, widząc iż nikt nie spał w obozie, przyszła mi myśl, aby unikając dziennego skwaru nocną porą udać się w drogę. Księżyc weszedł, noc jest piękna, a pośpiechem ulżemy niecierpliwości królowi twojemu bratu.
— A ty? rzekł don Fryderyk, a twoja lektyka?
— Panie, odpowiedział Maur, ja i wszystko moje jesteśmy na usługi waszéj Wysokości.
— Dobrze, rzekł don Fryderyk, więc wydaj rozkazy do odjazdu.
Kiedy siodłano konie i muły, kiedy zwijano namioty, Mothril zbliżył się do ranionéj placówki.
— Jeżeli zrobiemy dziesięć mil téj nocy, wszak przejdziemy pierwszy łańcuch gór?
— Przejdziemy, odpowiedział żołnierz.
— A jeżeli ruszemy jutro, około siódméj wieczorem, o któréj godzinie będziemy w brodzie Zezery?
— O jedenastéj.
W godzinie oznaczonéj przez żołnierza przybyli na spoczynek. Ten sposób podróżowania jaki przewidział Maur, był przyjemny dla wszystkich, on szczególniéj tym sposobem łatwiéj ukrywał swoją lektykę, przed ciekawemi spojrzeniami Musarona.
Albowiem to szczególnie zajmowało godnego germka, jaki rodzaj skarbu był zamknięty w tym złoconym pudle, którego Mothril strzegł z wielkiém staraniem.