Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/102

Ta strona została przepisana.

Jak prawdziwe dziecię Francyi, które znosi wszelkie klimaty, wśród największego dziennego upału, zaczął krążyć naokoło namiotów.
Słońce rzucało promienie prostopadle, wszystko było puste w obozie. Don Fryderyk, aby całkowicie oddać się myślom wszedł do swojego namiotu. Fernand i Agenor rozmawiali w swoim; wtem nagle ujrzeli Musarona na progu. Germek miał tę zadawalającą postać człowieka, który prawie osiągnął cel swoich badań.
— Panie Agenor rzecze, wielkie odkrycie!
— Jakież? spytał rycerz przyzwyczajony do śmieszności właściwych jego germkowi.
— Oto że Mothril rozmawia z lektyką, i że lektyka mu odpowiada.
— I cóż mówili? zapytał rycerz.
— Słyszałem rozmowę, lecz nie rozumiałem słów, z przyczyny że Maur i lektyka mówili po arabsku.
Rycerz wzruszył ramionami.
— Co o tem mówisz Fernandzie? zapytał, jeżeli uwierzemy Musaronowi, skarb don Mothrila mówi.
— Nic w tym niema dziwnego odpowiedział paź, bowiem skarbem Maura jest kobieta.
— Ah!... rzecze Musaron, dosyć pomięszany.
— Młoda? zapytał żywo Agenor.
— Zapewne.
— Piękna?
— Ah! zawiele pytań rycerzu; jest to zagadka na