Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/106

Ta strona została przepisana.

ło się że zasłona przedzierała się i wyjawiła tajemnicę Mama?
— Co mówił rzecze? zapytał rycerz.
Fernand powtórzył słowo w słowo wyrazy Mothrila.
Tymczasem, ten sam glos mówił daléj, z tym samym przyciskiem, który aż serce rycerza przenikał, chociaż nie rozumiał wyrazów:
— Jeżeli nie jest walecznym, dla czegóż zdajesz się go tak bardzo obawiać?
— Nie ufam nikomu, lecz i nie lękam się nikogo, odpowiedział Mothril. Przytem, znajduję niepotrzebném abyś się zajmowała człowiekiem, którego wkrótce nie będziesz więcej widziéć.
Mothril wymawiał te wyrazy głosem, który nie pozostawiał powątpiewania co do ich znaczenia, dla tego, Agenor pojął z poruszenia pazia, że ważnéj rzeczy się dowiedział.
— Miéj się na ostrożności, panie de Mauléon rzecze, czy to ze względów politycznych, czy przez zawiść, masz w Mothrilu nieprzyjaciela.
Agenor uśmiechnął się pogardliwie.
Obadwaj zaczęli przysłuchiwać, lecz nic nie usłyszeli. W kilka chwil potem, przez drzewa, spostrzegli Mothrila, który oddalał się i zmierzał ku namiotowi don Fryderyka.
— Zdaje się rzecze Agenor, że teraz będzie przy-