Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/110

Ta strona została przepisana.

sami, niebezpieczeństwo, jeżeli jakie w tem jest, nie może grozić, ani mnie, ani tobie, ani też Agenrowi, jesteśmy ludzie silni, nie obawiający się niebezpieczeństwa. Ale w zamku Medina Sidonia jest istota słaba i bezbronna, kobieta, która już wiele wycierpiała dla mnie i z mojéj przyczyny. Trzeba, żebyś pojechał, trzeba żebyś mnie opuścił, trzeba, abyś jakimkolwiek sposobem, którego wybór tobie zostawiam, przybył do niéj, i uprzedził, aby się miała na ostrożności. To co nie mogę listownie powiedzieć, ty jéj ustnie opowiesz.
— Odjadę kiedy zechcesz, odpowiedział Fernand, pan wiesz, że jestem na jego rozkazy.
Don Fryderyk usiadł przy stole i napisał na pergaminie kilka wierszy, które po skończeniu zapieczętował swoją pieczęcią. Niepozbyty Mothril wszedł do jego namiotu.
— Widzisz pan, rzecze don Fryderyk, piszę do króla don Pedro. Zdawało mi się, że byłoby to obojętnem przyjęciem jego listu dawać ustną odpowiedź. Jutro rano Fernand odjeżdża.
Maur za całą odpowiedź pokłonił się. Wielki mistrz w jego obecności, włożył pargamin w małą torebeczkę haftowaną drobnemi perełkami, którą oddał paziowi.
— Wiesz co potrzeba czynić, rzekł mu.
— Wiem panie.
— Lecz, rzecze Mothril, ponieważ Wasza Wysokość