Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/118

Ta strona została przepisana.

Gwiazdka mówiła: ja dla tych jaśnie
Przyświecam co mnie kochają,
A ja się dla tych rozwijam właśnie,
Co mi najmilej śpiewają:

I noc zmięszała pieśni i wonie
Ranek zaświecił pogodny;
Wszystko odżyło na ziemi łonie,
Słowik przy róży nadobnéj.

Gdy skończyła ostatnie słowa, i gdy ostatnie akordy brzmiały jeszcze melodyjnie w powietrzu, rycerz nie mogąc dłużéj poskromić niecierpliwości, ukazał się w przestrzeni próżnéj i oświeconéj promieniami księżyca, między małym laskiem i lektyką. Widząc tak nagle zjawienie się człowieka, kobieta zadiodu krzyczałaby; i wzywała pomocy, piękna Maurytanka była zupełnie spokojną, podniosła się na lewéj ręcę, prawą dobyła mały sztylecik, który nosiła u pasa, lecz prawie w tym samym czasie poznawszy rycerza schowała sztylet do pochwy, opuściła na jedną z swych rąk wytoczonych, drugą zaś dotykając ust, dala mu znak aby się cicho przybliżył; — Agenor był posłuszny. Długie draperye lektyki, oraz czapraki okrywające muły, tworzyły pewien rodzaj ściany, która niedozwalała oczom dwóch stróżów ich dostrzedz, zajętych przytem patrzeniem na drugi brzeg rzeki, na przygotowania do przejścia Fernanda i don Fryderyka. Agenor przybliżył się zatem śmiało do