Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/121

Ta strona została przepisana.

Ta ofiara, tak dobrze odpowiadała życzeniu Wielkiego mistrza, że nie myślił czynić najmniejszej uwagi. I w rzeczy saméj, nic nie mogło lepiéj posłużyć wykonaniu umówionego zamiaru między Fernandem i don Fryderykiem.
— Dobrze, rzekł do Mothrila, Fernand wkrótce przebędzie rzekę, a że ma wyprzedzić nas na drodze do Sewilli, uda się w drogę, a tym czasem, my postaramy się; abyśmy przęśli rzekę.
Mothril skłonił głowę na znak, ze zatwierdzał myśl wielkiego mistrza.
— Czy masz co donieść królowi don Pedro memu bratu, przy téj saméj sposobności? spytał don Fryderyk.
— Nie, mości książę, odpowiedział Maur, mój posłaniec pojechał, i przybędzie przed pańskim.
— To dobrze, rzecze don Fryderyk, idź naprzód.
Wielki mistrz upomniał czule pazia, aby był ostrożnym przy przebyciu rzeki. Kochał albowiem bardzo tego młodzieńca, którego wziął do siebie od dzieciństwa, i który również do niego bardzo był przywiązany; dla tego, don Fryderyk nie wachał się, chociaż był tak młodym mieć w nim powiernika swoich najdroższych tajemnic.
Mothril oczekiwał przy brzegu rzeki. Wszystko było spokojne, widok oświecany księżycem rzucał przypadkowe cienie odbijające się z gór, rozjaśnione miejsca promieniami odbłyskującéj się rzeki, zda-