Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/126

Ta strona została przepisana.

chwili, gdyż zaledwie pierwsze promienia błysnęły na przyniesiony szczątek, przybliżył się do niego, i rozpatrywał z głęboką uwagą kawałek materyi wyrwanej z sukni nieszczęśliwego pazia.
To badanie umocniło go bez wątpienia w podejrzeniach, gdyż potrząsając boleśnie głową, rzekł do wielkiego mistrza:
— Panie, jest to bardzo smutne i dziwne zdarzenie.
— Tak, odrzekł don Fryderyk, bardzo smutne i dziwne! Dla czegóż opatrzność dotknęła mnie podobną boleścią!
— Panie, rzekł Agenor, sądzę że nie Opatrzność oto winić potrzeba. Patrz na ten ostatni szczątek przyjaciela, którego opłakujesz.
— Moje oczy nie zdolne patrzéć, rzekł don Fryderyk, i płakać patrząc na niego.
— Lecz nic w nim nie widzisz panie?
— Co chcesz mówić?
— Chcę mówić, że ubiór nieszczęśliwego Fernanda był biały, jak suknia anioła, chcę mówić że woda rzeki jest przezroczysta i jasna jak kryształ, a jednakże patrzaj panie, kawałek sukni jest czerwony i krew na nim widać.
— Krew?
— Tak jest, panie:
— Alan zranił się zapewne, szukając tego, którego kochał, gdyż patrzaj, na głowie ma sierść zafarbowaną.
— I ja tak z początku myślałem, panie; lecz do-