Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/145

Ta strona została przepisana.

wo, i lśniący w krętych ulicach miasta; w końcu, ujrzał wchodzących do Alkazaru, i kierujących się pod balustrady.
Maur miał dozwolone wejście do króla, każdego czasu. Po chwili, ukazał się też na tarasie, gdzie znalazł don Podrą stojącego, z wzrokiem zwróconym w okolicę przez którą widział, iż miał przybyć wielki mistrz. Jego twarz była pochmurna, i nie starała się ukrywać niespokojności.
Maur skrzyżował ręce na piersi, i prawie czołem uderzył o ziemię. Don Pedro odpowiedział temu pokłonowi poruszeniem niespokojności.
— A wielki mistrz? zapyta.
— Najjaśniejszy panie! odpowiedział Mothril, musiałem spieszyć do ciebie. Ważne sprawy o których mam rozmawiać z Waszą Królewską Mością, wyjednają to, że wysłuchasz głosu mojego wiernego sługi.
Don Pedro przyzwyczajony czytać w głębi serca, za bardzo był zatrudniony myślami, które nim miotały w téj chwili, aby mógł dojrzéć to wszystko, co obejmowały przygotowania chytrych słów Maura zajętego swojém przedsięwzięciem.
— A wielki mistrz! powtórzył tupiąc.
— Przybędzie, Najjaśniejszy panie odpowiedział Mothril.
— Dla czego opuściłeś go? Dla czego jeżeli nie-