Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/153

Ta strona została przepisana.

— Nie omyliłem się, rzekł.
— Strzeż się, tego listu mi potrzeba, zawołał don Pedro grożąc.
— Mam go, odrzekł zimno Maur.
Don Pedro postąpił, zadrżał i cofnął się.
— Oh! masz go.
— Tak.
— List pisany przez don Fryderyka do Blanki de Bourbon.
— Tak.
— A ten list?
— Dam go memu panu, jeżeli nie będzie zagniewany, jak jest w téj chwili.
— Ja, rzekł don Pedro z uśmiechem przymuszonym, ja zagniewany! nigdy nie byłem spokojniejszy.
— Nie królu, nie jesteś spokojny, twoje oko jest zagniewane, twe usta śmieją, twa ręka drży i głaszcze sztylet. Dla czego się kryjesz Najjaśniejszy panie? To bardzo jest naturalne; zemsta jest słuszną w podobnym przypadku, że dla tego też przewiduję, iż zemsta pana mego będzie straszna; usiłowałem z początku zmiękczyć go.
— Daj ten list, Mothrilu, zawołał król.
— Jednakże panie...
— Dawaj len lisi natychmiast, zaraz go żądam.
Maur wydobył z wolna z pod czerwonéj sukni torbę myśliwską nieszczęśliwego Fernanda.
— Pierwszym moim obowiązkiem jest, być po- , u*