Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/157

Ta strona została przepisana.

ski o miłości Blanki, i Wielkiego Mistrza krążące z przesadą pomiędzy lodem, przypisującym ich błędy królowi, a gdy zastanowił swój wzrok na pomięszkaniu donny Padilli, zdawało mu się widziéć ją, stojącą za firankami okna, z uśmiechem zaspokojonéj dumy.
— To nie ona mną powoduje rzecze; a jednakże to powiedzą, i ona temu uwierzy.
Niecierpliwy obrócił się, i wzrokiem niepewnym spojrzał w około.
W téj chwili, na dolnym tarasie, dwóch niewolników Maurytańskich przechodziło niosąc kadzielnice z których wydobywała się para niebieskawa i pachniąca. Powiew z gór poniósł do Króla tę upajającą woń.
Za niewolnikami, postępowała kobieta osłoniona, wzrostu wysokiego, zgrabna, wysmukła, z głową schyloną. Była odziana zasłoną Arabską niemającą innego otworu, jak tylko aby oczy mogły przeciskać swoje promienie. Mothril z oznaką szacunku, postępował za nią, a kiedy przybyli do drzwi pokoju, gdzie nieznajoma wejść miała, Maur skłonił się do nóg młodéj dziewicy.
Te wonie kadzideł, ten wzrok lubieżny, te uszanowanie Maura sprawiły sprzeczność lak gwałtowną z namiętnościami ściskającemi serce don Pedra, iż uczuł się na chwilę orzeźwiony, i odrodzony, jak gdyby młodość i uciechy przez to wróciły mu.
Czekał niecierpliwie wieczora.