Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/158

Ta strona została przepisana.

— Za jego nadejściem wyszedł z pokoju, i powierzając się nocy, udał się w ogrody po których sam tylko miał prawo chodzić do Kijusku zamieszkałego przez Motrila; tam uchylając z ostrożnością gęste girlandy bluszczu, i gałęzie niezliczonych laurów rożannych, które lepiéj jak kobierce zasłaniały wnętrze pokoju dla ciekawych, mógł widzieć na szerokiéj poduszce jedwabnéj naszywanéj srebrem, zaledwie okryte długą przezroczystą suknią, nogi nagie, ozdobione pierścieniami i bransoletami, podług zwyczaju wschodniego, czoło spokojne, oczy pogrążone Włodkiem marzeniu; Aissę uśmiechającą się, i dającą ujrzeć pod koralowemi osty, zęby kształtne, białe, równe jak perły.
Mothril uczył na ciekawość króla, za nadejściem nocy, słuchał i patrzył; usłyszał szelest podnoszonych gałęzi i rozpoznał w spokojnym chłodzie nocnym, gorący oddech króla. Ale nie dał tego jednak poznać że wie, o obecności swojego władcy, i kiedy niedbała dziewica opuściła naszyjnik koralowy, przyskoczył, podniósł go, i podał jej klęcząc.
Aissa uśmiechnęła się.
— Na co tyle czci, które odbieram od dwóch albo trzech dni, rzecze, ojciec powinien bydź tylko czułym dla dziecięcia, a dziecię powinno znać uszanowanie dla ojca.
— Co Mothril zrobił powinien był zrobić, odpowiedział Maur.