Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/159

Ta strona została przepisana.

— Mój ojcze, dla czego więcéj czynisz dla mnie jak dla siebie?
— Dla tego, iż ci się więcéj należy jak mnie odrzekł, bo przyjdzie czas kiedy wszystko będzie odkryte, a gdy ten dzień przyjdzie, może nie będziesz chciała nazywać mnie twoim ojcem, donno Aisso.
Te słowa tajemnicze, sprawiły na młodéj dziewicy i królu wrażenia nie do opisania; na usilne prośby Aissy Mothril nie chciał więcéj powiedzieć i wyszedł.
Zanim, weszły służące Aissy, niosąc wachlarze z piór strusich dla poruszenia powietrza, około sofy ich pani. Jednocześnie, kiedy przyjemna muzyka dała się słyszeć, nie pozwalając widzieć ani instrumentów, ani grających i jak woń wzruszyła melodyjnie powietrze, Aissa zamrużyła, oczy zapłonione tajemnie.
— O czem ona myśleć może? rzecze król, widząc jak cień marzenia przesuwa się po jéj twarzy.
Ona marzyła o pięknym Frąncuzkim rycerzu.
— I służące zbliżyły się, aby spuścić firanki.
— To szczególne, rzecze Król, zmuszony opuścić to niebezpieczne wpatrywanie, zdawało mu się jak by wymówiła jakieś imie.
Król nie omylił się, wymówiła imie Agenora.
Chociaż firanki były spuszczone, don Pedro nie był jeszcze tak uspokojony, aby mógł powrócić do swego mieszkania.