Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/166

Ta strona została przepisana.

nie w dniach uroczystych; lecz ujrzał tylko straże, jakie widzieć można było zwyczajnie.
— Czy potrzeba jeżeli książę rozkaże, uprzedzić króla? spytał oficer z orszaku don Fryderyka gotując się wyprzedzić gdyby książę rozkazał.
— Nie troszcz się o to rzecze don Fryderyk, z smutnym uśmiechém, Maur pojechał, i mój brat już uprzedzony, potem dodał gorzko: czy nie wie, iż z powodu mego przybycia mają się odbywać uroczystości i turnieje?
Hiszpanie spojrzeli na siebie z podziwianiem; gdyż nic nie zapowiadało przyrzeczonych turniei i zaleconych uroczystości. Przeciwnie, wszystko było smutne i ponure, pytali się Maurów, lecz Maurowie nic nie odpowiadali.
Wjechali do miasta, bramy i okna były pozamykane jak zwykle w Hiszpanii, wczasach silnych upałów; nie widziano na ulicach, ani ludzi ani przygotowań, a słyszano tylko chałas i trzask zamykanych i otwieranych drzwi, dających przejście jakiemu spóźnionemu śpiochowi, ciekawemu dowiedzenia się, co to za rycerze przybyli do miasta; w tym czasie, kiedy sami Maurowie dzieci słońca, szukali cienia lasów albo chłodu rzeki.
Rycerze chrześcijańscy jechali naprzód, Maurowie podwójnie liczniejsi za niemi, bo wielu z nich stopniowo się przyłączyli tworząc straż tylną. Don Fryderyk uważał wszystkie te obroty; miasto które spodziewał