Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/169

Ta strona została przepisana.

— Don Fryderyk, spojrzał na Mothrila, pochwycił uśmiech na jego ustach, i spojrzał w kierunku jego oczu. Na tarassach, otaczających dziedziniec, widać było łuczników z lukami i kuszami w rękach.
— Narażę na rzeź moich walecznych, mówił do siebie don Fryderyk; nie, ponieważ na mnie samego zasadzka, wyjdę sam.
Wielki mistrz obrócił się spokojny i upewniony do swych towarzyszy.
— Oddalcie się, moi przyjaciele, jestem w pałacu mego brata i króla, zdrada nie mieszka w podobnych miejscach, a jeżeli się mylę, pamiętajcie iż mnie ostrzegano o zdradzie, i że nie chciałem wierzyć.
Żołnierze don Fryderyka skłonili się i wyszli po jednemu, don Fryderyk został naówczas sam z Maurami i strażami don Pedra.
— A teraz, rzekł obracając się ku Mothrilowi, chcę widziéć mego brata.
— Mości książę, twoje życzenie będzie spełnione, gdyż sam król oczekuje cię z niecierpliwością.
Odstąpił, aby książę mógł wejść na schody Alkazaru.
— Gdzie jest mój brat? spytał Wielki mistrz.
— W pokojach, wychodzących na taras.
Było to mieszkanie stykające się z tein, które zwykle zajmował don Fryderyk. Przechodząc koło drzwi swojego, Wielki mistrz zatrzymał się na chwilę.