galeryi, widząc don Fryderyka na kolanach przed swoim bratem, widocznie błagającego króla. Sądzili że jest winnym, bo niemyśleli ażeby za kim prosił.
— Panie, rzekł don Fryderyk, Boga biorę na świadka, że jestem niewinnym w tém co mi zarzucasz.
— Więc powiedz to Bogu, odrzekł król, gdyż ja temu nie wierzę.
— Moja śmierć zmyje plamę, rzekł Wielki Mistrz cóż będzie więc, jeżeli jestem niewinny?
— Niewinny zawołał don Pedro, a jak to nazywasz?
I don Pedro uniesiony złością uderzył w twarz swego brata listem pisanym do Blanki de Bourbon.
— Dobrze, rzekł don Fryderyk cofając się zabij mnie, a nie znieważaj! Wiem oddawna, że ludzie nikczemnieją żyjąc z rozpustnicami i niewolnikami.
Królu ty znieważyłeś więźnia.
— Hej! zawołał don Pedro, do mnie straże, odprowadźcie, zabijcie go!
— Chwilę, przerwał don Fryderyk, wyciągając rękę do swego brata z powagą, jakkolwiek jesteś zagniewany, zatrzymasz się przed tém co ci powiem.
Posądziłeś kobietę niewinną, obraziłeś króla Francyi, posądzając ją; lecz nie będziesz obrażał Boga bezkarnie. Chcę modlić się do Twórcy nim mnie zamordujesz, chcę godzinę błagać mego Najwyższego pana: ja nie jestem Maurem.
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/175
Ta strona została przepisana.