— Co to się dzieje? zawołał don Pedro zbliżając się do Hiszpanki, co to wszystko znaczy? Odpowiedz Mothrilu, mówił daléj król, zwracając się do Maura bladego, stojącego opodal, z oczami zwróconymi na przedmiot, który nie mógł widziéć. Don Pedro stał nieporuszony. trzymał rękę na sztylecie, a drugą obcierał pot spływający z czoła.
— Straszny, straszny! powtórzyły wszystkie głosy.
Don Pedro niecierpliwy, postąpił naprzód. Istotnie okropny widok przedstawił się jego oczom. Z szerokich kamiennych schodów, widziano zeskakującego psa don Fryderyka, najeżonego jak lwa, zakrwawionego i strasznego, trzymającego w paszczy głowę swego pana, którą powoli za długie włosy wlókł po marmurze. Uciekano przed nim, wydając krzyki, które usłyszał don Pedro. Jakkolwiek odważny, śmiały i nieczuły don Pedro, usiłował uciekać; lecz jego nogi, równie jak Maura, zdawały się bydź przykutemi do posadzki. Pies schodził ciągle, zostawiając za solną szeroki ślad czerwony. Zbliżając się pomiędzy don Pedra i Mothrila, jakby poznał w nich morderców, położył głowę na ziemi, i zawył tak żałośnie, że zemdlała kochanka, a król zadrżał, jakby anioł śmierci dotknął ich swoim skrzydłem; późniéj podniósł swój szacowny ciężar i zniknął w dziedzińcu.
Jeden jeszcze człowiek przejęty dreszczem usłyszał to wycie psa: tym człowiekiem był rycerz w zupełném uzbrojeniu, którego donna Marya widziała
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/183
Ta strona została przepisana.