Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/191

Ta strona została przepisana.

dwojone na około, jakby przy jakich niebezpiecznych więźniach, nielitościwém okiem ścigały ją bezprzestannie. Niekiedy z opuszczonemi rękami i zwieszoną głową przebiegała z wolna ogrody, lub spoczywając w oknie opatrzoném żelaznemi kratami, badała czas obłąkaném wejrzeniem, wzdychając do wolności, i mierząc przestrzeń obszerną, odradzającą się w tym nieskończonym oceanie.
Tą kobietą była Blanka de Bourbon, żona don Pedra, który nią pogardził od pierwszéj nocy po ślubie. Trawiła się z wolna we łzach i smutku, iż poświęciła czczemu widziadłu honor i przyszłość, tak słodką, jaką spostrzegała w niebieskich oczach don Fryderyka.
Kiedy biédna widziała przechodzące w polu młode dziewczęta, wracające z winobrania xeres, lub marabelli, gdy słyszała śpiewy kochanków udających się na ich spotkanie, wtedy serce jéj się wznosiło, a łzy tryskały z oczu. Myśląc iż mogłaby się urodzić zdala od tronu, wolna jak te młode żniwiarki z cerą śniadą, przyzywała drogi obraz, i wymawiała cicho imię, które już nie raz z ust jéj wyszło.
Od czasu jak Blanka de Bourbon była więzioną, Medina Sidonia, zdawała się być miejscem przeklętém. Straże oddalały od niego podróżnych, mając każdego w podejrzeniu i uważając za wspólnika, albo przynajmniéj przyjaciela. Królowa jedną chwilę na dzień miała wolną, albo raczéj w niéj była samo-