Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/201

Ta strona została przepisana.

jeżeli pójdę; boję się żeby jakie nieszczęście nie przytrafiło się panu, kiedy sam pozostaniesz.
— Cóż mi się stać może, kiedy mam sztylet i miecz. — Hm! rzekł Musaron.
— Idź; czas tracisz.
Musaron postąpił kilka kroków ku drzwiom, wtem nagle zatrzymał się.
— Ah, panie, rzecze; słyszysz ten głos?
Wrzeczy saméj, chałas sprawiony wymówieniem dość głośno słów kilku, doszedł ich uszu; rycerz przy słuchiwał się.
— Jest to głos Mothrila, zawołał rycerz; jednak to być nie może.
— Nic nie ma niepodobnego dla Maurów: piekło i czarnoksięstwo, odparł Musaron, wychylając się ku drzwiom z pośpiechem, który dowodził iż pragnie być na wolném powietrzu.
— Jeżeli to jest Mothril, tem bardziéj trzeba wejść do królowéj, zawołał Agenor; albowiem jeżeli to on, królowa jest zgubioną.
I zrobił poruszenie, aby iść za swém szlachetném natchnieniem.
— Panie, rzeki Musaron, zatrzymując go; wiész, iż nie jestem tchórzem, ale jestem przezornym, i z tém mogę się pochwalić. Zaczekaj jeszcze kilka minut mój dobry panie, a późniéj pójdę w piekło, jeżeli zechcesz.
— Zgoda, odrzekł rycerz; może masz słuszność.