Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/220

Ta strona została przepisana.

posłannictwa królowéj Blanki nie trzeba mówić, że nie było o niéj wspomnienia, mówiono o okupie a to jest wszystko.
— Przebacz, rzekł Cavarley; byłem na drodze jak pająk na belce; oczekiwałem żeby kto, lub co wpadło w moje ręce; ująłem ciebie, ale bez żadnego złego zamiaru. Niestety; od czasu jak król Karol jest regentem, czyli od ukończenia wojny, nie mamy prawie na życie: jesteś pan piękny młodzieniec, puściłbym pana, gdyby to były inne czasy; lecz w téj epoce głodu trzeba zbierać i okruszyny.
— Oto są moje bogactwa, rzekł Mauléon, pokazując próżną kiesę dowódzcy hordy. Przysięgam na Boga i na zbawienie duszy, iż teraz ani w ziemi, ani w pieniądzach, ani w czymkolwiek nic nie posiadam; na cóż ci się więc przydam? pozwól mi iść daléj.
— Naprzód, mój młody przyjacielu odpowiedział kapitan Cavarley, rozważając silną budowę i marsową postać rycerza; bardzo dobrze będziesz wyglądał w piérwszym rzędzie mojéj kompanii; następnie, masz konia, masz germka, ale to nie wszystko co sobie z ciebie przyrzekam.
— Jakaż to nieszczęśliwa okoliczność, zapytał Agenor, nadaje mi tak wielką wagę w twoich oczach?
— Jesteś rycerzem, nieprawda.
— Tak jest; passowany w Narbonie przez jednego z piérwszych książąt Chrześcijańskich.