Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/222

Ta strona została przepisana.

— Jak to, powiedz mój młody przyjacielu; trzeba się uczyć w każdym wieku, a ja lubię nauki.
— Masz przynajmniéj słowo kapitanie?
— Zdaje mi się, iż miałem kiedyś, lecz dawałem go tyle, iż teraz nie mam wcale.
— Lecz przynajmniéj zaufasz tym, którzy go nigdy nie dając, maja jeszcze.
— Nie zaufam jak tylko jednemu człowiekowi.
— Któż to jest?
— Pan Bertrand Duguesclin; czy pan Duguesclin zaręczy za panem?
— Nie znam go osobiście, rzekł Agenor; lecz jakkolwiek jest dla mnie obcy, jeżeli pozwolisz mi iść gdzie potrzebuję, jeżeli pozwolisz oddać ten pierścień gdzie jest przeznaczony, przyrzekam ci w imieniu Duguesclina, nie tysiąc liwrów, lecz tysiąc talarów w złocie.
— Chętniéj wolę trzysta liwrów brzęczących, które wart pierścionek, rzekł Caverley z uśmiechem, wyciągając rękę do Agenora.
Rycerz cofnął się szybko, przybliżając się do okna wychodzącego nad rzekę.
— Ten pierścień, rzekł, zsuwając go z palca i wyciągając rękę nad Saonę, jest własnością królowéj Blanki kastylijskiéj i niosę go królowi Francyi. Jeżeli dasz słowo, że mnie uwolnisz, uwierzę ci, i przy-