leziona przez jednego z jego przodków na polu bitwy pod Ronsevauz. W tém przystrojeniu, na piérwszy rzut oka, wzbudzał śmiéch; lecz cóś dumnego w jego postawie i śmiałego w spojrzeniu, które usiłował pokrywać, nakazywało, jeżeli nie uszanowanie, to przynajmniéj przezorność dla żartownisiów.
— Czyście dobrze szukali? zapytał Caverley.
— Tak jest, kapitanie, odpowiedział oficer niemiecki, któremu Caverley był winien szczęśliwe przeznaczenie obowiązku jaki sprawował, i do jakiego był natchniony, nie przez wysokie stanowisko, lecz przez doskonale wina, jakie naówczas zbierano na brzegach Saony.
— Jeżeli mówię, jego, rzekł kapitan, chce powiedziéć: jego i ludzi.
— Bądź spokojny; ścisłą odprawiliśmy rewizyą, odpowiedział oficer niemiecki.
— I cóż znaleźliście przy nich?
— Markę złotą, i dwie marki srebrne.
— Brawo! rzekł Caverley; zdajesz się, iż dzisiejszy dzień jest szczęśliwy.
Obracając się do nowego więźnia, przemówił:
— Teraz pomówmy nieco, mój junaku; jakkolwiek bardzo jesteś podobny do siostrzeńca cesarza Karola Wielkiego, nie gniewałbym się wiedziéć to z twoich ust: powiedz nam otwarcie, bez ogródki i najmniejszego pominięcia.
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/225
Ta strona została przepisana.