Caverley zwracał kolejno oczy, to na jednego, to na drugiego. Rycerz nieznajomy stał niewzruszony, jak posąg marmurowy.
— Zobaczmy, mówił Caverley niecierpliwy, docieczenia się tajemnicy; ty jesteś rycerzem... zapomniałem spytać się o nazwisko: może także jesteś bękartem.
— Tak, rzekł rycerz.
— Dobrze, rzekł awanturnik; zatém także nie masz nazwiska.
— Mam, rzekł rycerz, nazywam się Agenor; a ponieważ urodziłem się w Mauléon, nazywają mnie zwykle, nieprawym synem de Mauléon.
Caverley rzucił bystro wzrokiem na nieznajomego, czy imię, które wymawiał rycerz nie zrobi na nim wrażenia.
Ani jeden muszkuł jego twarzy nie poruszył się.
— Nieprawy synie de Mauléon, rzekł Caverléy; jesteś piérwszy, skończmy twoją sprawę; późniéj przejdziemy do pana Henryka. A więc mówiliśmy: pierścień za dwa tysiące talarów.
— Za tysiąc talarów, odrzekł Agenor.
— Tak ci się zdaje.
— Jestem tego pewny.
— Bydź może; zatém pierścień za tysiąc talarów. Zaręczasz mi że to jest pierścień Blanki de Bourbon?
— Zaręczam, rzekł rycerz.
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/228
Ta strona została przepisana.