Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/230

Ta strona została przepisana.

— Tak, odpowiedział Agenor, ja to zabiłem jéj mordercę.
— Maura? spytał nieznajomy.
— Mothrila, odpowiedział rycerz.
— Tak samo; lecz pan go nie zabiłeś.
— Jak to?
— Raniłeś go tylko.
— Do licha, rzekł Musaron; gdybym był to wiedział, ja, który miałem dwanaście strzał w kołczanie.
— Daléj, rzekł Caverley; wszystko to może jest bardzo zajmującym dla was, lecz co mnie, nic nie obchodzi ze względu, iż nie jestem ani Francuzem, ani Hiszpanem.
— Sprawiedliwie, rzekł Mauléon; a więc już wszystko skończone. Zatrzymasz co mam przy sobie, a uwolnisz mnie i mego giermka.
— Wcale nic było mowy o giermku.
— Albowiem byłoby to zbyteczném. Zostawisz mi ten pierścień, a ja w zamian dam ci tysiąc liwrów turnejskich.
— Przedziwnie, rzekł kapitan; lecz jeszcze jeden waruneczek.
— Jakiż to waruneczek?
— Który ci chciałem powiedziéć w chwili, gdy nam przeszkodzono.
— Prawda jest, rzekł Agenor, przypominam sobie: cóż to był za warunek?