Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/250

Ta strona została przepisana.

żałował, że obowiązywałeś mnie przy téj sposobności.
— Dosyć, dosyć panie, rzekł Mauléon, żądaj odemnie przysługi, lecz nie płać mi za nią naprzód.
— Późniéj, panie Agenor, rzeki nieznajomy, ocenisz moja otwartość, która mnie zmusza do mówienia z panem w ten sposób; mogłem skłamać na niejaki czas i powiedziéć ci mylne nazwisko, gdyż mnie nie znasz, i na czém zmuszony był byś poprzestać.
— Myślalem o tém w téj chwili nawet, odrzekł Mauléon. Będziesz pan wolny jednocześnie ze mną, jeżeli tylko kapitan Hugo de Caverley, zechce zachować swoje łaskawe względy.
Agenor zostawił nieznajomego na swojém miejscu, i powrócił do Caverleya niecierpliwie oczekującego skutku rozmowy.
— I cóż? spytał kapitan; czyś daléj zaszedł jak ja, mój kochany przyjacielu; czy wiesz kto to jest ten Hiszpan?
— Bogaty kupiec z Toledy, który za interessem udaje się do Francyi, i powiada, że zatrzymanie go, znaczne uczyni mu szkody. Żąda mego zaręczenia, ale czy je pan przyjmiesz?
— A zaręczysz za niego?
— Zaręczę; gdyż podzielając przez chwilę jego położenie, powinienbym nad nim ubolewać. Zatem kapitanie, krótko kończmy.
Caverley namyślał się.