Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/251

Ta strona została przepisana.

— Bogaty kopiec mówił daléj: potrzebuję wolności, aby nie narazić interessu handlowego.
— Panie, rzecze Musaron w ucho Agenorowi, zdaje mi się że pan się wymówisz z jakiém niepotrzebnym słówkiem.
— Wiém co robię, odpowiedział Agenor.
Musaron skłonił się na znak przyznania szacunku i roztropności swemu panu.
— Bogaty kupiec! powtórzył Caverley, do djabła! więc to będzie drożéj. Pan przyznasz, że za szlachcica, nasza piérwsza cena jednéj grzywny złota, dwóch grzywien srebrnych, nie może być dostateczną.
— Szczerze też panu powiedziałem kto on jest, ponieważ nie chcę ci przeszkadzać w osiągnieniu korzyści stosownéj do położenia twojego jeńca.
— Zapewne, mój rycerzu; ja ci też powiedziałem że jesteś grzecznym chłopcem. A co naje? Zapewne wspomniał o tém podczas długiéj rozmowy.
— Ale, rzekł Agenor, mówił mi aby ci ofiarować pięćset talarów srebrem, lub złotem...Zlotem. pięćset talarów srebrem; a nie, to krzywda.
Caverley nie odpowiadał, licząc w myśli.
— Pięćset talarów złotem rzekł, dostateczne byłyby za prostego kupca; ale mówisz że on jest bogaty; przypominasz to sobie.
— Tak, przypominam sobie, odpowiedział rycerz, lecz powinien wynagradzać kto krzywdę wyrządzi. Ustanówmy okup na tysiąc talarów, i jeżeli za