Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/255

Ta strona została przepisana.

— Zdaje się, że ci dosyć okazałem zaufania, powierzając w twoje ręce to wszystko co posiadam, nie wymagaj więc abym ci powiedział kto jestem.
— Panie! rzecze Mauléon, teraz drżę i niepojmujesz jakie napotykam trudności. To obce podobieństwo, to bogactwo, owa tajemniczość, która pana otacza... panie mam interessa we Francyi... interessa święte... a może one są i twojemi...
— Odpowiedz mi, rzekł nieznajomy głosem człowieka przyzwyczajonego do rozkazywania, czy udajesz się do Paryża?
— Tak, odpowiedział rycerz.
— Udajesz się tam aby oddać królowi Karolowi V. pierścień królowéj Kastylii?
— Tak, panie.
— I będziesz tam żądał zemsty w jéj imieniu?
— Tak.
— Przeciwko królowi don Pedro?
— Przeciwko królowi don Pedro.
— Więc nie lękaj się niczego, rzekł Hiszpan, nasze sprawy są jednakie i też same, albowiem król don Pedro zabił moją... królowę, i ja także przysiągłem pomścić się za donnę Blankę.
— Czy prawda co pan mówisz? spytał Agenor.
— Rycerzu, rzekł nieznajomy tonem poważnym i silnym, spojrzyj na mnie... Utrzymujesz że jestem podobny do kogóś z twoich znajomych: ktoby to mógł być? powiedz.