— Porażony i zabiły! mówił cicho król, książę krwi królewskiéj, zabiły i zarżnięty przez łych złoczyńców! I nasz święty ojciec nic na to nie mówi; przecież przestrzeń z Avignonu nie jest tak wielka.
— Co rozkażesz, królu? spytał doktór.
— Nic; cóż chcesz abym rozkazał w nieobecności Duguescliina? A czy nie przyszło pośród tego wszystkiego jakie poselstwo od mego brata króla Węgierskiego.
— Nie królu, bojaźliwie odpowiedział doktór, postrzegający zwolna przygniatanie ciężaru spadających przygód na biédnego Monarchę.
— A Bretanja?
— Zawsze w polnéj wojnie: hrabia de Montfort odniósł korzyści.
Karol V spojrzał w niebo więcéj z zamyśleniem aniżeli z rozpaczą.
— Wielki Boże! mówił cicho, czy opuściłeś twoje Królestwo Francyi? Mój ojciec był dobrym królem, ale nie wojownikiem, ja zaś żyłem pobożnie, o Panie! Starałem się oszczędzać krwi Twoich dzieci, bo pamiętałem, iż z ludzi których mi dałeś, będę musiał zdać ci rachunek, nie jako z niewolników, których krew można przelewać dowolnie. A jednakże nikt nie wejrzał na moją ludzkość, ani Ty nawet, o Boże! Chcę położyć tamę temu okrucieństwu, które cofa świat w bezrząd. Zamiar jest dobry, jestem tego pewny, a jednak nikt mi nie pomaga, nikt mnie nic pojmuje!
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/267
Ta strona została przepisana.