— Zróbmy tak, — rzecze rycerz, — bo przyznam ci się, że czuję ciekawość równą twojéj, i nie przypominam sobie, żebym w tych okręgach widział kiedy taką postać w okolicy.
W skutku tego postanowienia, dwaj nasi podróżni pospieszając, zachowali tę samą co zwykle od siebie odległość, koń rycerza poprzedzał zawsze nieco konia duchownego.
Lecz nadaremne były usiłowania pośpiechu, przechodząc nadbrzeża rzeki Lisse, droga nastąpiła szersza, co dodało łatwości rycerzowi wraz z germkiem, do podwojenia kroków, ciekawi przybyli zatem do miasta Tarb nie dogoniwszy go.
Tam zaś inne zajęcie powodowało duchownego.
— Panie, — rzekł do rycerza, — wierzę że najpierwszą potrzebą w podróży jest dobry nocleg i dobra wieczerza. Staniemy w tém mieście Tarbes, dokąd pierwszy raz przybywam, oraz gdzie jak wiesz przyzywa mnie Gaston Phoebus.
— Nie troszcz się o to, — rzekł rycerz z uśmiechem, — staniemy pod gwiazdą, a to jest najlepszy zajazd nie mówiąc że oberżysta jest moim przyjacielem.
— Dobrze, — rzekł kronikarz, — uważałem że w podróży zawsze z dwoma rodzajami ludzi przyjaźnić się należy, z oberżystami i złodziejami. Udajmy się więc do twego przyjaciela pod gwiazdę, gdzie polecisz mnie jemu na czas, póki nie powrócisz.
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/27
Ta strona została przepisana.