Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/272

Ta strona została przepisana.

głosem tryumfalnym, nie posiadał się z radości. Złodzieje zostali mordercami, wilki chcą się zrobić tygrysami, może tam byli jeszcze jacy co obawiali się Boga i wstrzymywali innych; teraz zaś nie mają się już czego obawiać i oszczędzać. Jesteśmy zgubieni, mój biedny Bertrandzie.
Godny rycerz znał głęboką mądrość i przenikliwy umysł Monarchy. Posiadał on ten wielki przymiot człowieka drugiego rzędu, że umiał poznać wyższe zdania; zaczął więc rozważać, a jego zdrowy rozsądek przekonał go, że król miał słuszność.
— Prawda jest, rzecze, będą się śmieli, skoro się dowiedzą, że nasz Ojciec Święty postąpił z niemi jak z chrześcijaninami, a z nami zaś, będą się obchodzić jak z machometanami i żydami.
— Widzisz zatém, mój kochany Bertrandzie, rzecze król, w jak przykrém jesteśmy położeniu.
— Istotnie, mówił rycerz, nie myślałem o tém, i zdawało mi się, iż ci przynoszę dobrą wiadomość.
Chceszże abym powrócił do papieża i powiedział mu, żeby się nie spieszył?
— Dziękuję ci, Bertrandzie, odpowiedział.
— Wybacz mi, królu. Jestem złym posłem, przyznają to. Mojem dziełem jest siąść na konia i walczyć, i kiedy mi powiesz; „Siadaj na koń Guesclin, ja walczę.“ Lecz we wszystkich kwestyach, w których potrzeba pióra zamiast miecza, przyznaję, Najjaśniejszy panie, jestem słabym politykiem.