Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/279

Ta strona została przepisana.

swe dłonie na ramionach rycerza. Usłuchaj mnie a uda ci się, ja zaś tym czasem zajmę się finansami, napędzę pieniędzy do mojego skarbcu, dokończę Bastylii, wzniosę mury Paryża, albo raczéj nowy zakreślę obwód. Założę bibliotekę; bo nie dosyć jest żywić ciało, trzeba jeszcze zasilać i umysł. Jesteśmy barbarzyńcami Duguesclin, ścieramy rdzę z naszych puklerzy a nie myślimy, aby ją zetrzéć z naszego ducha. Maurowie któremi pogardzam! są, naszemi panami, są poetami, historykami i prawodawcami, my zaś nic tego wszystkiego nie mamy.
— Prawda, Najjaśniejszy panie, rzekł Duguesclin, ale tego nam nie potrzeba.
— Tak samo jak Anglii nie potrzeba słońca, bo cóż na to poradzi, że jest mgła; lecz trudno po wiedziéć że mgła jest lepszą, nad czyste powietrze. Niech mi Bóg tylko życia udzieli, a tobie Duguesclin, śmiałéj odwagi, a my dwóch obdarzemy Francyą tém, na czém jéj zbywa, aby zaś posiadała to czego nie ma; naprzód, potrzeba pokoju.
— Przedewszystkiém, rzecze Duguesclin znajdziemy sposób oswobodzenia ją od wielkich hord, środkiem, który nam tylko cud podać może.
— Ten cud Bóg sprawi, odpowie król. Obadwa jesteśmy dobremi chrześcianinami, i obadwa mamy dobre zamiary: Bóg przyjdzie na naszą pomoc.
W tej chwili, doktór poważył się drzwi otworzyć.