był do mnie, i że milczałeś wówczas, gdy on przemawiał.
— Ponieważ, królu, odpowiedział Henryk, ten rycerz, którego ci przedstawiam jako jednego z najszlachetniejszych i najwaleczniejszych ludzi, jakich znam, ponieważ, mówię, ten rycerz wyświadczył mi znakomitą przysługę, słuszném było, abym mu przyznał pierwszeństwo mówienia. On to mnie wykupił z rąk jednego kapitana hordy; był mi szczerym towarzyszem; a nadto, nikt od niego nie mógł lepiéj mówić do króla Francuzkiego, gdyż on sam widział konającą królowę Kastylii; miał w rękach jéj zakrwawioną głowę, również jak nieszczęśliwego mego brata.
Na te wyrazy Henryk zaczął płakać. Karol V. zdawał się boléć; a Bertrand Duguesclin tupnął silnie nogą.
Henryk przez palce rękawicy, którą sobie twarz zakrywał, patrzał uważnie jaki skutek sprawią te wyrazy. Przechodził on jego oczekiwanie.
— A co! rzecze król zapłoniony gniewem, otóż opowiadanie, które ogłosić każę mojemu ludowi, i niech mnie Bóg skarżę, jeżeli nie wypuszczę owego szatana wojny, którego tak długo trzymałem. Tak jest, zginę, padając na trupa mego ostatniego poddanego, albo Francya zginie, albo moja siostra będzie pomszczoną.
W miarę jak Karól V. zapalał się, Bertrand coraz bardziéj się zamyślał.
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/283
Ta strona została przepisana.