to szatany, których nie obchodzi za kogo się biją, aby im tylko zapłacono.
— Gdyby mnie, rzecze bojaźliwie Mauléon, wolno było jedno słowo wyrzec...
— Wysłuchaj go, Najjaśniejszy panie, rzecze Henryk, pomimo młodości zarówno jest roztropny jak waleczny.
— Mów więc, odrzekł Karól V.
— Sądzę Najjaśniejszy panie że hordy są ci nieprzyjemne.
— Oni niszczą moje Królestwo i zarazem moich poddanych.
— Zatém, jak to powiedział waleczny Duguesclin, może jest środek pozbycia się ich.
— Słucham cię, rzekł król.
— N. panie, wszystkie te hordy nad Saoną są do siebie podobne.
Zgłodniałe kruki, które nie widzą w państwie, zniszczoném wojną, więcéj dla siebie zdobyczy, zwrócą się ku piérwszemu żerowi, jaki im się pokaże.
Niechaj marszałek Dugueschn, ten kwiat rycerstwa, który jest znamy i szacowany do ostatniego z nich, stanie na czele i prowadzi do Kastylii, gdzie jest tyle do palenia i łupienia, a przekonasz się, że wyjdą co do jednego na tę nową krucyatę.
— Lecz jeżeli się udam, czy mnie czasem nie pochwycą, rzekł Bertrand, i czy nie zażądają okupu? Jestem tylko ubogim szlachcicem Bretońskim.
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/285
Ta strona została przepisana.