Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/297

Ta strona została przepisana.

bność być z tobą jednym w stosunkach a nie z innemi.
— To więc poselstwo nie jest do mnie samego? spytał Caverley.
— Nie, jest ono do wszystkich dowódzców rot.
— Zatém; nie tylko mnie dobry król Karol chce zbogacić? szyderczym głosem rzekł Caverley.
— Król Karol jest tyle możnym, że mógłby zbogacić wszystkich rabusiów królestwa, jeśliby mu się podobało, odrzekł Mauléon z uśmiéchem, który daleko przewyższył urąganie kapitana.
Zdaje się, że tak potrzeba było mówić z dowodzcą awanturników, bowiem ten dowcip powrócił mu dobry humor.
— Niech każą przyjść memu pisarzowi, rzecze, i niech mi ułoży list bezpieczeństwa w należytéj formie.
Zbliżył się człowiek wysoki, chudy, drżący i cały czarno okryty, nauczyciel początkowych nauk z sąsiedniéj wioski, którego kapitan Caverley wyniósł tymczasowo na godność swego sekretarza.
Ułożył on pod przewództwem Musarona list bezpieczeństwa najzwięźlejszy i najpewniejszy, jakiego by lepiéj i uczony nie napisał; wtedy kapitan kazawszy wezwać przez pazia każdego z dostojnych bandytów, swoich współbraci, zaczął sam, czy to dla tego, że nie umiał pisać, czy téż dla wiadoméj przyczyny, iż nie chciał zdejmować swojéj żelaznéj rękawicy, odciskać gałkę swego sztyleta pod spodem