Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/306

Ta strona została przepisana.

Pedro, są tak nikczemni jak ich pan, i przekonać się, czy cięcia ich mieczy, równają się naszym toporom. Piękna to podróż, panowie: czy chcecie razem ze mną, miéć w niéj udział?
Konnelabl zakończył swoją mowę poduszszeniem tak szczerém, że niém przeciągnął prawie cale namyślające się zebranie. Hugo de Caverley, który pod czas całéj téj mowy był tak niespokojnym, jakby szatan kłół jego konia, przebiegał w około zgromadzonych, zapytując o zdanie, które niebawem mu dawano, poczém, powrócił do Bertranda wspartego na swoim długim mieczu. Żołnierze wpatrywali się właśnie w Bertranda ciekawie, rozmawiającego spokojnie z Agenorem i Henrykiem de Transtamare, któremu serce gwałtownie biło, od początku téj sceny: bo dla niego, jakkolwiek był nieznany tłumowi, wypadek téj sceny dawał tron, albo ukrycie: to jest życie albo śmierć. Człowiek podobnego stanu, zamiast serca ma dumę, a każde jéj zranienie jest śmiertelne. Naradzenie zabrało kilka minut czasu; poczém Hugo de Caverley, zbliżając się do Konnetabla, rzekł, w pośród głębokiego milczenia.
— Dostojny Bertrandzie Duguesclin, brat i towarzysz, jakich dzisiaj przedstawiasz na wzór rycerstwa, godnym jest aby za jego waleczność i szczerość poświęcić nasze usługi. Będziesz naszym wodzem a nie towarzyszem, naszym naczelnikiem, a nie równym nam. W każdém zdarzeniu, należémy do cie-