Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/308

Ta strona została przepisana.

wą, rękami awanturników, klęczących, nie przed sztandarem francuzkim, ale przed tym który go nosił.
— Panie, rzecze Bertrand do Henryka, kiedy weszli pod namiot, i kiedy Hugo de Caverley i rycerz Zielony, winszowali Agenorowi jego powrotu. Panie, powinieneś być zadowolony, otóż najtrudniejsza praca spełniona. Jesteśmy wszyscy uradowani. Ci ludzie spragnieni jak muchy krwi, spadną na skóry Maurów, Saracenów i Hiszpanów, i straszliwie kąsać cię zaczną, wypełniając swoje przedsięwzięcia, uzupełnią twoje, a wszyscy bogacąc się, tobie tron oddadzą. Gorączki Andaluzyi, zasadzki w górach, przebywanie rzek, których pęd bystry unosi konia z rycerzem, zbytek wina i miłości, pijaństwa i rozkoszy, spodziewam się że mi połowę tych band rozprószy. Druga połowa, zginie bezwątpienia pod razami Saracenów, Maurów i Hiszpanów, którzy są dobremi młotami na podobne kowadła. Czy tak, czy inaczéj, zwyciężémy. Osadzę cię na éronie kaslylskim, i powrócę do Francyi z wielkiem ukontentowanieniem dobrego króla Karola, i mojémi wojakami, których będę oszczędzał, przez poświęcenie tych zawołanych łotrów.
— Zapewne, odpowiedział Henryk zamyślony; lecz czy nie obawiasz się jakiego nieprzewidzianego postanowienia króla don Pedro? Jest to zdolny wódz, i człowiek pełen zasobów.
— Ja tak daleko nie sięgam, odpowiedział Dugu-