Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/309

Ta strona została przepisana.

eschn; im więcej będziemy miéć trudów, tym więcéj sławy, i tém więcéj zostanie Caverleyowi Zielonych rycerzy na poczciwéj kastylijskiéj ziemi. Jedna mnie tylko rzecz niepokoi, a tą jest, wejście do Hiszpanii; bo dobrze jest wojować z don Pedrem, Saracenami i Maurami, ale nie z Hiszpanią, i pięćset hord jeszcze na to za mało; przytém, daleko trudniéj wyżywić armię w Hiszpanii jak we Francyi.
— Dla tego téż, odrzekł Henryk, chcę udać się do króla Aragonii, mojego przyjaciela, który przez miłość dla mnie, nienawidzi don Pedra; on nam dozwoli przejścia przez swoje państwa, doda żywności i pomocy w pieniądzach i ludziach, tak nawet, że gdybyśmy byli pobici w Kastylii, bezpieczny zapewnimy sobie odwrót.
— Widać, panie, odrzekł Konnelabl, że byłeś wychowany przy dobrym królu Karolu, którego mądrość spływa na wszystkich tych co go otaczają. Twoja rada jest roztropną; idź, lecz strzeż się żeby cię nie schwytano, gdyż wojna tym sposobem byłaby skończoną, albowiem, jeżeli się nie mylę, będziemy walczyć ażeby jednego króla postawić, a drugiego pozbawić tronu.
— Ah! rzecze Henryk przejęty bystrością Bertranda, którego uważał za wojaka nie przebiegłego. „Czy gdyby król don Pedro był zrucony z tronu, niechciałbyś go zastąpić jakim wiernym sprzymierzeńcem Francyi?