Siadł pod dębem rozłożystym;
Siedział i dumał me mało
Pieszcząc się dźwiękiem srebrzystym;
Byłby dumał przez noc całą.
Na wysokim dęba szczycie,
Nagle ujrzał rycerz śmiały
Nadobne i miłe dziecię,
Co mu oczki otaczały,
Ziole pukle, zajaśniały;
Rzekło ono wdzięcznym głosem;
Nie bój się rycerzu śmiały,
Dziecię które sprzecznym losem
Liście dębu wychowały,
Zaszczyty berła czekały.
Z szlachetnego jestem rodu,
Wychowały mnie za miodu,
Pieszczoty, matki królowéj,
Z przodków który w pośród grodu,
W grobach pokładli swe głowy.
Ale ja byłam zaklęła,
Abym sama w lesie żyła;
Dziś godzina już wybiła,
Bym jak na nowo poczęta,
Jeszcze raz się urodziła.
Więc rycerzu, proszę ciebie,
Jak się prosi Boga w Niebie,
Ty co jesteś twych ozdobą,
Nie opuszczaj, weź mnie z sobą,
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/315
Ta strona została przepisana.
Kiedy słońce przygasało,