Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/322

Ta strona została przepisana.

— Ah! M. książę rzecze Musaron, wdrapanie się po drabinie nie będzie trudném, gdyż widziałem drabinę w dziedzieńcu. Wszystkie więc miejsca murów jedne czy drugie będą zarówno przychylne. Ale za murami są Maurowie z bułatami zakrzywionemi i niebezpiecznemi włóczniami. Mój pan wie że jestem waleczny, lecz gdy idzie o życie tak dostojnego księcia, i tak walecznego rycerza...
— Mów o księciu, rzekł Agenor.
— Ten dobry germek podoba mi się, rzekł Henryk jest <»n roztropny, i zdaje się być użytecznym na tylną straż.
Poczém podnosząc głos:
— Perazo, rzecze odzywając się do germka oczekującego przy drzwiach, czy jesteś uzbrojony?
— Tak M. książę odpowiedział ten któremu było uczynione zapytanie.
— Więc postępuj za nami.
Musaron widział iż nic nie miał więcéj do dodania. Najwięcéj co zyskał było to, iż wyszło się drzwiami, i zeszło po schodach zamiast przełażenia oknem. Zresztą, jak zawsze szedł ociężale do miejsca. Istotnie drabina była w dziedzińcu, przystawił ją do muru. Książe piérwszy przeszedł po niéj, Agenor za nim, daléj Perazo, a w końcu Musaron, który przeciągnął za sobą drabinę na drugą stronę muru.
— Strzeż téj drabiny, rzekł książę, bo twój sposób mówienia, każe mi tobie zaufać.