Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/323

Ta strona została przepisana.

Musaron usiadł na ostatnim szczeblu, Perazo umieścił się o dwadzieścia kroków daléj na czatach pod drzewem figowém, a Henryk i Agenor postępowali idąc za cieniem drzew, które ich zakrywały przed spojrzeniami tych co mogli być umieszczeni w świetle.
Wkrótce znaleziono się tak blizko domu, że chociaż ucichły dźwięki guzli, słyszano westchnienia śpiewaczki.
— Książe, rzecze Agenor, nie mogąc dłużéj powściągnąć swojéj niecierpliwości, czekaj na mnie pod tą altaną z koziego powoju, za dziesięć minut będę mówił z Maurytanką, i będę wiedział po co jéj ojciec przybył do Bordeaux. Jeżeli mnie napadną, nie narażaj swojego życia i uciekaj do drabiny. Dam ci znak wołając: Na mur!
— Jeżeli ciebie napadną rzekł Henryk, pamiętaj o tém rycerzu, że nikt wyjąwszy króla don Pedro mego brata, i Duguesclina mego nauczyciela, nikt nie robi tak bronią jak ja. Daléj rycerzu, przekonam cię, że się nie chełpię.
Agenor podziękował księciu, który znikł w cieniu, gdzie oczy rycerza daremnie go szukały. Agenor skierował się ku domowi, lecz pomiędzy nim i laskiem miał do przebycia przestrzeń oświeconą promieniami księżyca. Agenor wachał się przez chwilę aby wyzywać że tak powiem światła. Kiedy narażał się na to przejście, boczne drzwi domu otwarły się z łoskotem, i wyszło z nich trzech ludzi rozmawiających