Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/331

Ta strona została przepisana.

zwalczenia, ani tronu do podbicia, cóż ci przeszkadza używać szczęścia, które ci się nadarza?
— Alboż nie odjeżdżasz M. książę? odrzekł Agenor.
— Jadę z pewnością, odpowiedział Henryk. Jakkolwiek czułą jest przyjaźń jaka wzrasta w mém sercu dla ciebie, drogi mój Agenor, nie można jéj porównać, sam to pojmujesz, ze sprawami szczęścia królewskiego, i szczęścia całego ludu. Gdyby szło o twój byt, przydał na nowo książę, to co innego, dla ciebie poświęciłbym mój majątek i wszystko.
I oczy księcia zatopiły się w jasném spojrzeniu młodego Francuza, chcąc w nim wyczytać wdzięczność.
— Nie, mówił daléj Henryk, nie poświęcę mojéj korony dla szalonéj namiętności; przebacz, że tak powiem, namiętności, której celem jest córka zdrajcy Mothrila.
— Wiem o tem M. książę, byłbym szalony myśląc inaczéj. Zegnam cię, biedna Aisso...
I z okna spojrzał tak smutnie na pawilon ginący pod sykomorami, że książę uśmiechnął się.
— Szczęśliwy kochanek! rzecze cicho, gdy jego czoło zasępiało się, widzi tylko słodką myśl, która nieustannie kwitnie w jego sercu, i oziewa wonią byt jego. Niestety! i ja znalem te przyjemne męczarnie, które poruszały w głębi mojéj duszy wszystkie uczucia młode i szlachetne.
— M. książę, mówisz że jestem szczęśliwy, a Aissa