Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/332

Ta strona została przepisana.

jutro mnie czeka, jutro mam widziéć Aissę, i nie zobaczę jej. Jeżeli wszystkie dwudziestodwuletnie nadzieje nikną w chwili, kiedy się mają spełnić, czyż nie mogę powiedziéć: że jestem najnieszczęśliwszy z ludzi?
— Masz słuszność Agenor, rzecze książę. Myśl tylko o teraźniejszości, ty nie dbasz o skarby, nie uganiasz się za koroną; ty żądasz słodkiego słowa, ty wzywasz pierwszego pocałowania, twojem bogactwem jest kobiéta, tronem, dla niéj jest siedzenie z kwiatów. Oh! nie trać tego wieczoru Agenor, być może że jest to najpiękniejsza perła, jaką młodość zostawi ci w twoich pamiątkach.
— Ale M. książę, czy pojedziesz bezemnie?
— Nawet téj nocy. Chcę wyjść z okręgu Anglików; jak wiész, potrzeba wymaga, aby dzień zastał mnie na neutralnéj ziemi: zabawię trzy, lub cztéry dni w Nawarze i Pampelonie, tam pospieszaj do mnie Agenor, bo dziś czekać na cię nie mogę.
— Jakże odstępować cię M książę, gdy ci niebezpieczeństwo zagraża? Zdaje mi się, że za wszystkie skarby świata, nawet za tę miłość, która mnie czeka i którą mi przyrzekasz, nie dozwolę na to.
— Oh! uspokój się Mauléonie. Odjeżdżając tego wieczora, żadne niebezpieczeństwo mi nie grozi. Zejdź tę pochyłość kwiecistą, Perazo będzie mi towarzyszył, wszakże wiész że to dobry miecz, tylko powracaj prędko.