Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/345

Ta strona została przepisana.

strzegł jakiś kształt biały, przyczajony poza piérwszemi szczeblami.
— Ho! Ho! mówił do siebie, byłżeby to Musaron, lękający się o mnie i czuwający nademną? Nie, nie, dodał potrząsając głową, Musaron jest za bardzo roztropny, aby narażał się na jaką karę za swoją nierozwagę.
Cień się posunął, i niebieskawa błyskawica wymknęła się z zapasa.
— To Mothril! zawołała Aissa.
Zbudzony tym strasznym wyrazem Agenor, pochwycił miecz.
Pewno Maur nie spostrzegł jeszcze młodéj dziewicy, albo raczéj nie spostrzegł jéj w owéj dziwacznéj grupie, jaką tworzył chrześcijanin unoszący Maurytankę w swych objęciach, lecz skoro tylko usłyszał krzyk młodéj dziewicy, skoro tylko jéj wysoka i zgrabna kibić odłączyła się od cienia, wykrzyknął przeraźliwie, i zapamiętale rzucił się na Agenora.
Ale miłość była jeszcze zwrotniejsza jak nienawiść; Aissa poruszeniem prędkiem jak myśl, opuszcza przyłbicę na twarz rycerza, i Maur znalazł się tuż naprzeciw żelaznego posągu, splątanego objęciami jego córki.
Mothril wstrzymał się.
— Aissa! mówił cicho zdrętwiały opuściwszy ręce.
— Tak, Aissa! odrzekła z dzikim zapałem który podwajała miłość dla Agenora, i który drżeniem przej-