Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/349

Ta strona została przepisana.

— Do zobaczenia! odpowiedziała piękna Maurytanka, dotrzymam go.
Agenor posłał ostatnie pocałowanie młodéj dziewicy, i przeskoczył na swoją stronę muru.
Maur ryknął, widząc uchodzącą zdobycz.
— Teraz, rzekła Aissa do Mothrila, nie pokazuj mi, że masz za wiele baczności nade mną, i nie pozwalaj mi nawet domyślać się, że się obchodzisz ze mną jak z niewolnicą; wiesz, że mam środek uwolnienia się od tego. Idźmy! już późno, mój ojcze, powróćmy do domu.
Mothril ociężałéj i marzącéj pozwolił udać się po drodze prowadzącéj do pawilonu. Chowając swój długi sztylet i obcierając czoło, mówił cicho:
— Dziecię! za kilka miesięcy, za kilka dni może nie tak łatwo poskromisz Mothrila.
Dziewica, jak gdyby nic nie słyszała, weszła i zamknęła drzwi swoje. Mothril widział ją znikającą. Wkrótce potem przybył do niego Król.
— No! dobrze przyjacielu! odnieśliśmy zwycięztwo, ale dla czego opuściłeś zebranie, w chwili, kiedy się zaczęła narada?
— Ponieważ, rzekł Mothril, nie myślałem wcale, aby tam było miejsce dla biednego niewolnika Maura w pośród tylu możnych książąt chrześciańskich.
— Kłamiesz Mothrilo, odrzekł don Pedro. Byłeś niespokojny o twoją córkę. Wyszedłeś aby czuwać nad nią.