Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/352

Ta strona została przepisana.

piezców i rozbójników, podobnych do ptaków drapieżnych, które jak wilki, w codzieném czuwaniu, przemyśle i postanowieniu na wszystko, przewyższają ludzi zwyczajnych, a nawet geniusz ludzi wyższych.
Doskonale więc zrozumieli ogólne rozporządzenia, jakie bohater bretoński im zalecał, i wyprowadzali z nich wnioski pojedynczych czynów wywiedzionych przez okoliczności. Jedyny tylko całemu temu wojennemu zamiarowi czynili zarzut, na który nic było odpowiedzi: Pieniędzy.
Można powiedzieć, że zarzut był jednomyślny i, argument jednozgodny.
— To prawda, odpowiedział Duguesclin, dobrze ja o tem myślałem.
Wodzowie dali znak głową, co miaro znaczyć, iż są wdzięczni za tę przezorność. — Ale, dodał Duguesclin, będziecie je mieli po pierwszej bitwie.
— Tak długo nic można czekać, odrzekł Rycerz Zielony, bo trzeba dać jakąkolwiek zapłatę naszym żołnierzom.
— Bodajby, rzekł Caverley, jak najprędzej przestać żyć z temi chłopami francuzkiemi, których krzyki aż rozdzierają uszy naszemu zacnemu Konetablowi. Zresztą po cóz staliśmy się uczciwemi Kapitanami, jeżeli się rabuje jak awanturniki?
— Bardzo słusznie, rzekł Dugucsclin.
— Dodałbym, rzecze Klaudyusz Obdzieracz, że inny drab zupełnie godny jest wyć pomiędzy takie-